Migotka
Dołączył: 17 Sie 2008
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:31, 03 Paź 2008 Temat postu: Oprowadzanie. |
|
|
Dzień: 25 września, godzina: 15.00
Czas: 35 minut
Przyszłam do stajni, byłam pewna, że Mela wraz z innymi końmi będzie na pastwisku. Zdziwiłam się, Melka stała sobie znudzona drzemiąc, z resztą jak większość koni. To nasze pierwsze oprowadzanie - pomyślałam i trochę mnie to zaniepokoiło - nie miałam pojęcia jak to wszystko wyjdzie. Weszłam do boksu, dałam Melce jabłko, co ją chyba ożywiło i delikatnie zaczęłam ją czyścić. -Koniec obijania się, pora wziąć się do pracy - powiedziałam przechodząc na drugą stronę. Melodia wyglądała na zadowoloną. Wyciągnęłam kantar co jej się chyba nie spodobało, bo zaczęła nerwowo się wiercić. Poczekałam chwilę, aż się uspokoi.. Nie minęło 30 sekund a ona znów stała przy mnie. -Dobry konik - powiedziałam spokojnym głosem i poklepałam ją po szyi. Z kantarem nie było problemu, przypięłam uwiąż i zrobiłam kilka kroków. Byłam przygotowana, że mała ani drgnie, takie przypadki miałam już wcześniej, ale Mel, co mnie zdziwiło żwawo poszła za mną. Wyszłyśmy ze stajni i ruszyłyśmy na spacer. Pastwisko było wolne, więc poszłyśmy w tamtą stronę. Co jakiś czas zatrzymywałam się mówiąc do klaczki "Prr" albo "Stój". Po kilku powtórzeniach Mel zrozumiała o co mi chodzi i zaczęła reagować na te komendy, nie zawsze z odpowiednim skutkiem, ale widać było, że się stara. Pokłusowałyśmy trochę, z czym było więcej zachodu, bo Mel nie mogła zrozumieć o co mi chodzi. Tak więc żwawo powiedziałam: KŁUS!, podbiegłam kilka kroków, pociągnęłam lekko za uwiąz i ruszyłyśmy. Melodia spisywała się, świetnie, nie wyrywała się i prawie cały czas biegłyśmy równym tempem. Przeszłyśmy do stępa, głównie z powodu mojego zmęczenia i postanowiłam zrobić Melce mały straszak. Przywiązałam ją do ogrodzenia i poszłam po parasol. :] Z daleka otwierałam go i zamykałam, przy czym kobyłka patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Ostatecznie otworzyłam go w bezpiecznej odległości, położyłam na ziemi i poszłam uwolnić Mel od ogrodzenia xD Przeszłyśmy kilka kroków w stronę straszydła, po czym Melka się gwałtownie spłoszyła. -Spokojnie Mel.. mówiłam do niej kilka razy coraz ciszej. Odeszłyśmy od strasznego parasola i zrobiłyśmy kilka kółek w stępie, dla uspokojenia. -Ostatnia próba. -powiedziałam sobie i znów zmierzyłyśmy w stronę parasolki. Tym razem poszło znacznie lepiej, podeszłyśmy bez większego problemu i okrążyłyśmy go kilka razy. Trzymając kobyłkę na długim uwięzie sięgnęłam po parasol, i dałam jej powąchać. Spojrzała ze zdziwieniem, obwąchała go z każdej strony i ewidentnie go olała. Tak więc co mi pozostało innego? Nic jak odstawić kobyłkę na swoje miejsce i podziękować w postaci kilu marchewek. Kierunek stajni, ucieszył ją bardzo, bo wyrywała się jak szalona, widocznie miała już dość. Uwolniłam Mel z kantara i dałam jej marchewki -Masz, należy ci się. - powiedziałam do niej, a ona rzuciła się na nie, jak by tydzień nic w pysku nie miała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|