Friendly game.

Migotka

Data: 30 września
Godzina: 11.30

Wchodząc do stajni usłyszałam przyjazne rżenie Meli, co mnie bardzo ucieszyło. Podeszłam do boksu z którego Mela słodko wychylała swój pyszczek w moją stronę, podałam jej jabłko i weszłam do boksu, żeby ją wyczyścić. Stała spokojnie, na koniec starannie wyczesałam jej ogon, założyłam kantar i wyszłyśmy ze stajni. -Dzisiaj zagramy w zaprzyjaźnianie- powiedziałam do niej spokojnym głosem i przeszłyśmy się spacerkiem wokół stajni. Wzięłam ze sobą folię, jednak na początku pogłaskałam Melodię po całym ciele, nie była temu przeciwna, rozluźniła się Tylko podczas głaskania w okolicach słabizny wzdrygnęła się i przesunęła zad, po chwili powtórzyłam to po raz kolejny i było już wszystko dobrze. Teraz kolej na folię. Zaczęłam powoli głaskać folią Melkę zaczynając od szyi.. Mela wyglądała na spiętą, starałam się bezustannie utrzymywać odpowiedni wyraz twarzy podczas głaskania.. Nie zdążyłam pogłaskać jej po brzuchu i postanowiłam zacząć od początku, bo Melodia wciąż była spięta i poddenerwowana folią. Pogłaskałam Melę ręką i znów, zaczęłam od folii.. delikatnie i powoli od samej szyi.. Wreszcie Melka zauważyła, że to nic złego dla niej i, że ja nie mam złych zamiarów więc pozwoliła głaskać się wszędzie.. rozluźniła się i nie było już większego problemu. Skoro nam tak dobrze idzie postanowiłam wrócić jeszcze do parasolki, do której ostatnio Melka przezwyciężyła strach. Wzięłam parasolkę i położyłam Melce na grzbiecie, obróciła się, obczaiła sprawę ale wciąż była rozluźniona, nie przeszkadzało jej to. Otworzyłam parasol przed nią i zamknęłam go, pogładziłam trochę po grzbiecie i odłożyłam. Ucieszyło mnie to, że Mela poczuła się bezpiecznie. -To już koniec na dzisiaj- dałam Melce kilka marchewek i chciałam odprowadzić ją do boksu, ale konie podczas naszej zabawy wypuszczono na pastwisko więc zrobiłam to samo z Melką. Popatrzyłam jeszcze chwilę, jak bryka po pastwisku z innymi końmi i wróciłam do stajni schować jej rzeczy.